Co my tu robimy?
Przypadło mi w udziale opisać pierwsze dni ostetniego już dla nas tygodnia w Jerozolimie. Pełni werwy po niedzielnym wypoczynku pod palmą zakasaliśmy rękawy do pracy. Za cel obraliśmy sobie: męska część wykończenie projektu domku dla dzieci, damska natomiast zajęła się architekturą krajobrazu wprowadzając weń nowy element- przecudnej jak się późiej okazało urody skalniak. W pocie czoła my, dziewczyny wnosłyśmy cały potrzebny nam materiał, (biorąc pod uwagę drogę jaką musiałyśmy pokonać czyli wysokie wzniesienie, na którym stoi dom oraz wuchtę schodów było ciężko) materiału tego było jakieś pół tony żwiru i cztery tony kamieni*. Perełkami tego prejektu są elementy znalezione na pobliskim śmietniku do którch należą donica wieńcząca całość oraz trzy półki które staną się doniczkami miejmy nadzieję już jutro. Efekt końcowy zaskoczył nas wszystkich mimo iż tylko my wiemy ile potu wylałyśmy w drodze od kamieniołomu -czyli przestrzeni przed domem na górę. Wykonawcami drugiego projektu byli Ksiądz i Hubert. Domek powstał z dwóch łóżek i daszków, które zostały z placu zabaw, czyli w pełni ekologiczny budynek. Po trzech dniach solidnej inżynierskiej roboty i po magicznym dotknięciu pędzla domek jest gotowy i wygląda jak ten słodki, wyciągnięty z “Jasia i Małgosi”. Obie te rzeczy miejmy nadzieję zostaną po nas dłużej w tym domu, z którego juz niedługo wyjeżdzamy…
*dane nie zostały zweryfikowane przez niezależną grupę amerykańskich naukowców, a są jedynie wyrazem naszych subiektywnych odczuć
Paulina