Summer, Summer, Summer Camp ♫ ♫ ♫

Codziennie rozpoczynamy dzień Mszą Świętą o 7.30. Potem śniadanie i wyjazd do parafii.

Łukasz najczęściej zostawia nas przy kościele, a sam jedzie wykonywać swoje obowiązki księgowego, kierowcy i… – uzupełnianie rachunków, zakupy, organizacja wycieczek, transportu itp. O 9.00 ja wraz z Kasią i Magdą wchodzimy w role nauczycielek – postanowiliśmy kontynuować lekcje dla dzieci z programu Mamy Małgorzaty, żeby trochę lepiej przygotować je do pójścia do szkoły we wrześniu. Po niecałej 1,5 godziny zajęć rozpoczyna się druga część programu – spotkanie ewaluacyjne i organizacyjne dla animatorów i wolontariuszy. Przed 12.00 wokół kościoła jest już mnóstwo dzieci, które czekają na otwarcie drzwi, aby rzucić się na trampolinę, warcaby, Jengę, skakanki, piłkarzyki i inne gry. Po zebraniu obecności – wspólna modlitwa. Dzieciaki już siedzą podzielone na swoje „domy” – jest ich osiem, każdy opatrzony imieniem świętego salezjańskiego oraz kolorem: czerwony – Rinaldi, pomarańczowy – Ceferino, zielony – Savio itd. Po modlitwie „domy” rozpadają się i wszystkie dzieciaki, wraz z odpowiedzialnymi za nie animatorami rozchodzą się po klasach w szkole rozpoczynając warsztaty.

  • Muzyka: czyli gra na bębnach i śpiew.
  • Taniec nowoczesny – układy grupowe i indywidualne przy rytmach współczesnej muzyki rozrywkowej.
  • Taniec kulturowy: wspólny układ przy wtórze bębnów. Nikt nie może sobie pozwolić na pomyłkę.
  • Origami: już powstaje nam miasto i zoo.
  • Rysunek: „Kto jest dla ciebie w życiu najważniejszy”; „Jeden dzień na Summer Campie” i temu podobne tematy.
  • Szydełkowanie: to, co dziewczyny lubią najbardziej – czapki i torebki z kolorowej włóczki.
  • Robienie samochodów: puszki, butelki, druciki i kapsle są najlepszym materiałem do robienia pojazdów.
  • Robienie biżuterii: tutaj królują kolorowe koraliki. A efekty? Bransoletki, naszyjniki, różańce.
  • Teatr: zadziwia różnorodność tematów i sposób ich przedstawiania, a przede wszystkim przesłanie, zaskakująco mądre jak na tak młodych ludzi.

sierraleone_piedel_2011-08-25_1

Po warsztatach domy znów zbierają się razem i zaczyna się ich rywalizacja w grach na bilety i „dużych” grach sportowych. Codziennie na tablicy wyników słupek innego domu jest najwyższy. Najciekawsze jest to, jak animatorzy – „głowy” poszczególnych domów rywalizują między sobą, jak zachęcają swoje dzieciaki do walki i jak sami emocjonują się tym, co dzieje się na boisku. Co jakiś czas pomiędzy poszczególnymi grami rozlega się silny głos Victora: „Abako! Fariya! Amfariya!”, po których to okrzykach następuje określona ilość klaśnięć. Na charakterystyczne zawołanie Alfreda: „Doooon…” wszyscy uczestnicy odpowiadają chórem: „…Bosco”. Gry są oczywiście punktowane, ale nie tylko one. Punkty można stracić lub zyskać za zachowanie. Nikt nie zbiera ich indywidualnie – każdy uczestnik Summer Campu pracuje na konto swojego domu. To ma budować ideę jedności i wspólnego wysiłku wśród dzieciaków.

W tym czasie już nasze „ 3 aniołki” gotują ryż (który kilka dni wcześniej pracowicie przesiewamy) i w zależności od dnia sos z liści kassawy, ziemniaków, krin – krin albo z fasoli, rozdzielany później pośród dzieci, animatorów i wolontariuszy. „Aniołki” – kucharki nie mają łatwego życia, bo pomimo, że gotują świetnie, co dzień słyszymy, że ryż „rani czyjeś serce”, bo jest niedogotowany, rozgotowany albo po prostu jest go za mało. Zdaje się, że jedzenie dla Sierraleończyków jest najważniejsze w życiu a dodatkowo, że nigdy nie da się ich zadowolić szczególnie, jeśli dostają je za darmo.

sierraleone_piedel_2011-08-25_3

Przed jedzeniem oczywiście modlitwa. Wierzymy, że Jezus jest wtedy z nami bo: „Gdzie dwóch albo trzech gromadzi się w Moje imię, tam jestem pośród nich” (Mt 18, 20) a nas jest niemal 200. Po za tym modlimy się śpiewem i tańcem czyli podwójnie! Szczególnym dniem w każdym tygodniu jest czwartek – dzień wycieczek. Truckiem do Tacugamy – trzeba wspiąć się na wysokie wzgórze, wąską zniszczona drogą w busz z trzydzieściorgiem dzieci na pace – do sanktuarium szympansów. Inna grupa w tym samym czasie poznaje trochę historii Sierra Leone w muzeach niedaleko Cotton Tree. Pozostali wielkim autobusem zmierzają do Waterkey, w którym mogą zobaczyć rozładunek przypływających statków, oraz funkcjonowanie tego portu. A później czeka już na nich Mohamed w muzeum kolei – ten człowiek naprawdę potrafi zarazić swoją pasją.

Główną ideą Summer Campu jest uczynienie go kontynuacją oratorium. W półkoloniach uczestniczą tylko zarejestrowani, ale dzieci wokół jest więcej. Nie są częścią Summer Campu z różnych powodów, ale też szukają miejsca dla siebie. Dobrym tego przykładem są najmłodsi. Dla nich przygotowany jest specjalny program: zabawy w kółeczku, taniec w rytmach waka-waka, kolorowanki i leżakowanie. A dla starszych po jedzeniu około 17:30 otwieramy Youth Center. Piłka krąży po boisku, w bafie dzieciaki główkują przy warcabach, dziewczynki gromadzą się wokół śpiewając. A dla nas jest czas, żeby z nimi porozmawiać, zbliżyć się, zbudować relacje albo dać się potargać za włosy i razem pośmiać.

sierraleone_piedel_2011-08-25_4

Animatorzy, wolontariusze, salezjanie – pochodzimy z trzech różnych kontynentów, pięciu różnych krajów. Nie wszyscy potrafimy śpiewać czy tańczyć perfekcyjnie, nie każdy może uczyć rysunku czy origami, mało który facet pośród nas wie cokolwiek o szydełkowaniu, a kobieta o łączeniu puszek, blachy i drutu. Jednak każde z nas wkłada swój mały grosik w budowę Don Bosco Summer Campu Freetown 2011.

Sierra Leone: Alfred, Claude, Emmanuel, Fanny, Mary, Hannah, James, Joseph, Timothy, Patrick, Peter, Sahuna, Sarah, Sarah, Victor, Joseph, Abibatu, Francesca, Monika, Patrick, Peter, Edison, John Wenezuela i Argentyna: Fr. Ubaldino i Celina Włochy: Paolo, Gianluca, Maura, Lia, Maria, Fr. Mauro Polska: Kasia, Magda, Basia, Łukasz

sierraleone_piedel_2011-08-25_5