Urodziny Don Bosco
W ubiegły poniedziałek razem z władzami szkoły organizowaliśmy urodziny ks. Bosco. Piszę o tym dopiero teraz bo dzień przed urodzinami rozłożyła mnie i Edytkę jakaś dziwna Peruwiańska Grypa i powaliła nas z nóg tak, że nic się nie chciało. Dzisiaj jesteśmy już w pełni sił i zabieramy się za nadrabianie zaległości. Jak zwykle nic nie mogło odbyć się normalnie. Zebranie z nauczycielami zostało zorganizowane na ostatnią chwilę bo jakoś tak nie mieli czasu i co najgorsze najważniejszym punktem nad którym obradowali 45 minut nie była bynajmniej organizacja bo przecież wszystko jakoś się zorganizuje, ale co będą robić na obiad. No i po 30′ podawania możliwości menu stwierdzili, że nie ma wystarczającej ilości pieniędzy na żadną z ich propozycji. No i stanęło na makaronie w sosie marchewkowo pomidorowym + jeden ziemniak i kawałek kurczaka :) i tym samym zebranie się skończyło, a w poniedziałek standardowo poranne zebranie kto i jak będzie gotował, a reszta się zorganizuje. No więc zoorganizowaliśmy zawody sportowe w siłowaniu na rękę oraz rozgrywki w piłkę nożną. W tym czasie cały czas ktoś znikał bo pomimo, że miał to być dzień wolny od zajęć nagle trzeba było coś naprawić, a to gdzieś pojechać coś załatwić itd itp. No, ale udało się i rozgrywki dobiegły końca.
Wprawdzie najbardziej zapowiadany mecz nauczyciele kontra zwycięzcy rozgrywek nie powiódł się bo nauczyciele rozpłynęli się i zostałem tylko ja z gorączką, zabiegany ksiądz, który w momencie końca rozgrywek właśnie machał nam odjeżdżając z powrotem do Arequipy i starszy niesłyszący emerytowany nauczyciel. Z taką ekipą mogliśmy jedynie zwinąć manatki i iść wręczać nagrody i tak też zrobiliśmy. Nagrody wręczyliśmy i zmordowani pustynnym słońcem poszliśmy spać i leczyć się. W każdym razie można powiedzieć, że impreza udała się. Nie było skarg i zażaleń, wszyscy byli szczęsliwi i zadowoleni