Małe żywioły
Kilka dni temu odwiedzilismy na drugim koncu miasta dom dziecka, w ktorym mieszka trojka niepelnosprawnych dzieci. Jedna z siostr zakonnych pracujaca w tym osrodku, a bedaca uczesniczka naszych szkolen poprosila nas o konsultacje. W osrodku obecnie znajduje sie ponad 150 dzieci w roznym wieku. W salach z najmniejszymi dziecmi gdzie czekali na nas mali pacjenci nie moglem sie prawie ruszyc. Kilka (dla mnie to male stadko) dzieciakow zobaczyla wozek i juz po chwili wchodzily na mnie wszelkimi dostepnymi drogami – po kolach , nogach, od tylu po plecaku, nawet pod wozkiem nagle jakies malenstwo sie znalazlo. Jedno przez drugie – dla mnie szok. W ktoryms momencie gdy zaczalem czuc ze wozek pode mna przemieszcza sie wbrew mojej woli i zacisnietym hamulcom musialem “wolac o pomoc” w opanowaniu malych zywiolow.