Fitness Club
Edytka jako osoba, która jak już coś robi to musi być do tego dobrze przygotowana. Czekała kilka miesięcy ze swoim pomysłem na zorganizowanie zajęć fitness. Musiała być pewna, że zna już na tyle język, żeby móc wszystko dobrze wytłumaczyć. Jedyny problem to taki, że prowadzi te zajęcia w nocy i musiałaby sama wracać z miasta, a dla białej kobiety to sprawa niebezpieczna w dodatku w mieście, w którym nie do końca wiadomo kto jest taksówkarzem, a kto dorabia na boku bez prawa jazdy z głupimi pomysłami w głowie, zatem póki nie mamy w miarę pewnego środka komnikacji jezdzimy razem. Ksiądz z parafii udostępnił salkę w każdy piątek, zrobiliśmy małą reklamę i na pierwszych zajęciach pojawiły się 4 panie, a na kolejnych już 6. Nie chcieliśmy robić wielkiego szumu bo niedługo wyjeżdżamy i trzeba będzie zrobić przerwę w zajęciach, ale po powrocie Edytka zacznie od nowa i zrobimy większą reklamę. Chcemy w ten sposób zrobić trochę szumu przy kościele żeby ludzie zaczęli kojarzyć parafię z miejscem, w którym jest życie i cały czas coś się dzieje. A zaczyna się dziać coraz więcej. Na zajęcia przychodzą różne panie i w różnym wieku, w jeansach i sandałkach ubrane w najlepsze rzeczy jak do kościoła, starsze i młodsze, panie z malutkimi dziećmi. Jest wesoło i najważniejsze, że chcą.
Na ostatnim oratorium zorganizowaliśmy mini market z odzieżą i jedzeniem. Jako, że na święta Bożego Narodzenia mieliśmy duży problem z tym, że pojawili się ludzie, których nie znaliśmy. W tej chwili rozwiązaliśmy to w ten sposób, że za obecność na oratorium każda osoba dostaje pieniążka, który nazywa się „un Bosco” i dopiero za nazbierane Boski, można kupować w organizowanych przez nas co jakiś czas sklepach odzież i jedzenie. Ten pomysł podrzucił nam ksiądz Andrzej. W ten sposób uczymy ich odrobinę zarządzania pieniędzmi i oszczędności. Bo to bardzo kuleje w Peru. Jak są pieniądze to są i trzeba je wydawać na byle co, a jak nie ma to płacz. Całe przedsięwzięcie trwało 3,5 godizny.
Ludzie schodzili się przez 1,5h i przyszło w sumie około 80 osób. Chłopacy z internatu byli przewodnikami po zakupach każdej osoby i zapisywyali kto, gdzie i ile wydał. Ponieważ co jakiś czas zdarzają nam się problemy z kradzieżami, a to zabaweczka, a to nożyczki… Zatem musimy wszystkiego pilnować. Kolejka oczywiście kto pierwszy ten lepszy, żeby nauczyć punktualności.