Rozpoczęcie roku i Nowa Ewangelizacja!
Ostatnie dni znowu obfitowały w wiele wydarzeń. Odbyło się rozpoczęcie roku szkolnego i w tym roku przyszło mi być nauczycielem angielskiego, informatyki, wychowania fizycznego, a Edytka będzie mnie od czasu do czasu zastępować na WF. Musieliśmy też zdyscyplinować chłopaków z internatu do porannych obowiązków bo były z tym problem, ale od 2 tygodni póki co wszystko funkcjonuje dobrze. Ciągłe chwalnenie ich aż do znudzenia za każdą malutką rzecz, którą pomogą zrobić i system kar w postaci wielu dodatkowych prac zaoowocował. W każdym razie wstają punkutalnie o 5.30 i już nie mają kwaśnych min jak o coś ich się prosi i powiedzmy, że miarę szybko zabierają się do pracy (nie patrząc na mnie czy Edytę jakbyśmy spadli z księżyca). Jeszcze wiele trzeba zrobić, ale jesteśmy już na prostej. Obecnie przygotowujemy też chłopaków do oprawy muzycznej podczas poniedziałkowej mszy i codziennej porannej wspólnej modlitwy. Na szczęście jest 2 chłopaków, którzy grają na gitarach i jeden na instrumecie, który nazywa się qena(coś jak fujarka). Będą mieli swoje obowiązki i będą przygotowywać i rozdzielać wszystkie obowiązki pośród chłopaków ze szkoły. Narazie przygotowują piosenki i uczą się ich i w ciągu 1-2 tygodni wszystko powinno ruszyć i pokażemy wam pierwsze wystąpienia(miejmy nadzieję, że będzie to przypominało muzykę)
A teraz to co najważniejsze. Pan Bóg jak zwykle zmienił trochę moje wielkie założenia ewangelizacyjne i jak zwykle na lepsze. Jadąc do Peru myślałem będę ewangelizował wszystkich ludzi, którzy o Bogu jeszcze nic nie słyszeli, ale to nie plan Boga na ten pobyt. Ksiądz Mario z parafi poprosił mnie abym zajął się Nową Ewangelizacją zakładając kościoły domowe i formując grupy parafialne (niewtajemniczonych odsyłam tutaj). Czyli uformował od nowa „katolików” na katolików, którzy potem wyjdą i przekażą to swoim krajanom no i chyba rzeczywiście tak będzie lepiej, szczególnie pod względem jezykowym. Widać mój łamany hiszpański nie jest jeszcze gotowy.
Wciąż mam zajęcia formacyjne ze wspólnotą młodzieżową z parafii. No, a wczoraj pojechaliśmy z Angelem jednym z chłopaków z internatu(na zdjęciu z prawej) w jeden z najdalszych sektorów miasta (ok. 20km). Dostaliśmy kontakt od ksiądza do pary rolników Mario i Mari, którzy chcieliby przejść formację. Oni zaś przyprowadzili swoją znajomą. Rosmery. Spotkaliśmy się w małej kaplicy, która została wybudowana 18 lat temu i do dzisiaj nie ma tam księdza(tak wygląda niestety wiele parafi w Peru). No i zaczęliśmy formacje pierwszego kościoła domowego. Mieli wiele pytań, które na szczęście rozumiałem. W każdym razie bardzo im się spodobało i będziemy przez kolejne tygodnie pracować z nimi w każdy wtorek. Poprosili nas też, abyśmy w poniedziałki mogli jeszcze zacząć takie spotkania z ich znajomymi z jeszcze innego sektora. Zatem szykuje się sporo pracy