Señorita Macarena:)

Przez 24 lata swojego życia nie zauważyłam podobieństwa w imionach Magdalena i Macarena, a mały i strasznie zabawny, głównie przez swoją nieporadność, Daniel Alberto już w pierwszych wersach słynnej piosenki usłyszał moje imię. I tak oto z señority Magdaleny stałam się dla niektórych señoritą Macareną. Ale señorita się nie gniewa i nawet tańczy przy tym hiciorze. Zresztą gniewać to by się nie dało na te żyjątka małe, co tak się o señoritę martwią.. Oczywiście od razu mówią, pomóc chcą albo się denerwują, że señorita taka nieuważna. Oto kilka przykładów:

Roznosimy ulotki, wdaję się w rozmowę z 3 czy 4 chłopakami, którzy jak na moje oko po prostu owoce sprzedają. Gdy jednak trochę od nich odchodzę, słyszę od Edsona „nie bałaś się?”. Wyjaśnia mi, że to członkowie okolicznej grupy przestępczej, cóż tym razem, byli dla mnie mili i oby się to nie zmieniło. Sama się nie bałam, ale Milagros i Edsona przesatrszyłam.

Innym razem przychodzę sama do Villa Kurt Beer (gdzie mamy oratorio periferico) i słyszę od Liseth: „To już nie ma w Bosconii chłopaków, którzy mogliby señoricie towarzyszyć?”. Też się o mnie bała, bo w okolicy niebezpiecznie, a tu gringa sama chodzi.

Gdy byłam tam ostatnio, żeby rozdzielić między dzieci czytania i modlitwę wiernych, Ana Mercede bardzo się o mnie zatroskała. Powodem było mocne słońce i mój brak nakrycia głowy. Chciała mi swoją czapkę pożyczyć, żeby przypadkiem Señoricie słońce nie zaszkodziło.

No i te wszystkie razy, gdy się przez moją ciamajdowatość skaleczę, czy rozdrapię bąbel pokomarowy i pojawia się krew na mojej skórze, a dzieci od razu biegną z papierem toaletowym i cennymi radami, typu: „trzeba iść do señority Alicji, żeby zobaczyła i opatrzyła”. No, bo oczywiście każdą nawet najmniejszą ranę plastrem trzeba zakleić, żeby jakoś sensownie wyglądała:)

A już w ogóle się zmartwiły dzieci, jak na drzewo wylazłam, bo im tam piłka wpadła. Najpierw się martwiły, że spadnę albo zejść nie będę mogła. A później cała akcja była z papierem toaletowym, bo to drzewo miało kolce (ja tu na terenie pustynnym mieszkam), no i oczywiście nawet nie zauważyłam, jak mi te kolce nogi poraniły. Krew się polała, więc dzieci zaczęły ratować i takie zmartwione były tym, że señoricie się coś stało i Alicji musiałam pokazać, oczywiście ze śmiechem, bo to tylko kilka zadrapań było. Ale z racji, że w niedzielę spódnicę ząłożyłam, to przez dwa dni się przejmowały dzieci moimi nogami. A i później pamiętam, że ktoś pytał czy mnie jeszcze boli (nie przypominam sobie, żeby w ogóle bolało).

Czasem wystarczy, że przestaję się uśmiechać i już pytają dlaczego señorita smutna, może chora albo za domem tęskni… I tak im to zatroskanie z oczu bije, że aż serce mięknie i tak się jakoś ciepło robi, że dla kogoś, kto zna cię tak krótko jesteś taki ważny i kochany.

„Señorita jest dla mnie jak mama” dla takich słów warto tu być…