„It was LEGEN… wait for it …DARY”
Przepełnieni papierkową robotą związaną z naszym projektem, z radością oddajemy się miłemu „obowiązkowi” napisania czegoś od siebie (pozarządowego, pozaprojektowego, niegramatycznego– po prostu na luzie;)
Tym razem chcielibyśmy opowiedzieć o sporej części naszego projektu, którym jest szkolenie z przeprowadzania pierwszej pomocy przedmedycznej oraz ogromnym kroku, który zrobiliśmy w celu jego realizacji (przygotowanie fundamentu na przyszłość- multimedialnej prezentacji). Schemat działań był podobny jak w przypadku każdego szkolenia (… jakbyśmy przeprowadzili ich setki )zaczęliśmy od zebrania materiału („it was izi”- przywieźliśmy z Polski), stworzenia prezentacji (tutaj już tak przyjemnie nie było –kilka dni i nieprzespanych nocy, godziny spędzone przed komputerem, tysiące kliknięć myszką, miliony wystukanych liter, sezon „How I Met Your Mother”, litry wypitej wody oraz kilkanaście filiżanek kawy pozwoliły nam przebrnąć również przez ten etap:) i w końcu przeprowadzenia szkolenia (a tego momentu obawialiśmy się najbardziej).
Nasz wykład będący częścią tygodniowego obozu szkoleniowego dla liderów grup animacyjnych odbywał się w Aschaiman (dzielnica Accry oddalona o 500 km od naszego miejsca pobytu). W szkoleniu, którego organizatorem był ks. Piotr Wojnarowski SDB wzięło udział 50 animatorów z 4 różnych krajów: Ghany, Nigerii, Sierra Leone oraz Liberii.
Po ośmiu godzinach podróży (i kilku odcinkach poruszającego kina ghańskiego) dotarliśmy na miejsce. Po szybkim odświeżeniu i błyskawicznej kolacji przyszedł nasz czas. Wykład, prezentacja oraz pokaz, do którego wykorzystaliśmy naszego nowego przyjaciela (tzw.” Trzeci coach” – patrz obrazek obok) ku naszej dużej uldze spotkał się z pozytywnym przyjęciem i co najważniejsze- dużym zainteresowaniem ze strony animatorów. Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie wpletli w nasz wykład odrobiny humoru… tym razem był to fragment ze Strusia Pędziwiatra, w którym kojot (jak to kojot:) dostaje potężne lanie, zakończony celnym morałem(„Życie to nie bajka, dbaj o nie, bo jest tylko jedno” beep beep, The End, oklaski, brawa, fanfary). Wypadliśmy na tyle dobrze, że dnia następnego zostaliśmy zaproszeni na zorganizowaną wycieczkę dla uczestników szkolenia do Adafoah(pewnie bez względu na poziom naszego wykładu doszłoby do owego zaproszenia, ale co tam-wierzymy ze było naprawdę dobrze:) Nasza obecność okazała się ważna ze względu na miejsce, a zarazem główną atrakcję wycieczki, tj. ujście rzeki Volty do oceanu. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że to właśnie w tym miejscu na początku roku doszło do nieszczęśliwego wypadku, w którym jeden z animatorów stracił życie. Zaproszenie nas, choć nie okazało się bezinteresowne (jako ratownicy wodni mieliśmy czuwać nad bezpieczeństwem uczestników, oraz przeprowadzić kurs z podstaw pływania) sprawiło nam dużo radości. Piękna, piaszczysta, szeroka plaża usiana palmami, będąca półwyspem otoczonym z jednej strony spokojną rzeką, z drugiej burzliwym oceanem urzekła nas swoim pięknem. Jesteśmy prawie pewni, że to właśnie tutaj nakręcono reklamy Bounty, Palmolive oraz niektóre sceny z „Piratów z KARAIBÓW” Koniec końców spędziliśmy cudowny czas i co najważniejsze- nikomu nic się nie stało.
Nasz pobyt na południu kraju ze względu na napięty grafik nie trwał długo (już następnego dnia rano wracaliśmy do domu) jednakże okazał się niebywale owocny. Stworzyliśmy prezentację, którą posłużymy się jeszcze nie raz, nabyliśmy pewności siebie, która zaprocentuje w przyszłości oraz widzieliśmy rzeczy, których nie zapomnimy do końca życia.