„Przez łąki, przez pola, pędzi FASOLA (!!!!!????)”
Dobranocka się skończyła, chcemy wiecej! Czas na Muminki: <Mamamamamamama, papapapapapapapapa, mamamamama, papapapapa, ma-MI>, czas i na ” Van Gogha”
Wiedziałam, że to się wydarzy, nie wiedziałam, że tak prędko. Po miesiącu pobytu w Boliwii jestem……mamą!!!!!!!!!!!!!! A właściwie madriną. Kochana Miriam- MIMI doczekała się siostry chrzestnej na drugiej półkuli.
Tu-zima, tam-lato,
Jedna- Miriam, druga- Ximena,
pierwsza jasna- druga ciemna,
jedna młoda, druga-straSZa,
jedna- z mamą i tatą, druga z mamą(która czasem odwiedza) i mamą(która prędzej czy później wyjedzie, jeśli taka wola Szefa)Czy ktoś już coś wspominał o kontrastach i sprzecznościach…?
Moja kolejna córka (a właściwie córina;)) została tejże niedzieli oblana dzbankiem zimnej wody, na dodatek święconej-wszystkie moce piekielne ugaszone, grzech pierworodny wręcz się rozpłynął.
Ponoć tam, gdzie dzieje się Chrzest, śpiewają Chóry Anielskie(co potwierdzają ci z darem widzenia Tychże powyższych Wysokościowych). Tego Dnia w naszym tupiskim kościele było około 100 chórów, jeśli by każdy przypadał na jedną osobę. Cóż za alergija, przepraszam, alegrija!!!Tak!! Alegrija!!! Bo źródłem łez w oczach nie jest alergia na wszędobylski kurz lecz radość wielka(napomknę, iż łzy te mają charakter intraterytorialny i nie wypłynęły ani trochę, ani troszeńkę nawet- wszak dzielne niewiasty nie płaczą- no, może czasem, po obejrzeniu filmu o tym, który z rozpaczy wielkiej malował i ciął sobie uszy – może po to, żeby bólem fizycznym zagłuszyć ból duszy…oj dusza czasem boliii).