Praca w Missionaries of Charity
Etiopia, kraj drugi pod względem najniższego produktu krajowego brutto. Nie da się ukryć że jest to kraj, chociaż piękny i gościnny, bardzo biedny gdzie niektórzy ludzie żyją na krawędzi nędzy. Dlatego też funkcjonuje tu wiele organizacji pozarządowych, są prowadzone akcje edukacyjne, dotacje, szczepienia. Na ulicach często widzi się samochody z logo ONZ`tu, lub NGO`sów takich jak Oxfam, Red Cross, czy też Handicap International. Po całej Etiopii rozsiane są placówki misyjne: Missionaries of Charity, gdzie pracują wolontariusze z różnych krajów, również i z Polski. Dzisiaj się dowiecie jak wygląda taka praca w moim wydaniu.
Missionaries of Charity jest ośrodkiem prowadzonym przez siostry ze stowarzyszenia Matki Teresy. Kierują placówkami w których pacjenci, najbiedniejsi z biednych są leczeni z różnych przypadłości, zarówno fizycznych jak i mentalnych. Można tu spotkać najróżniejsze przypadki; gruźlicy, AIDS, nowotworów, złamań wszelkiego rodzaju, hemiplegii, zapalenia wątroby, tyfusu, poparzeń, zapaleń reumatoidalnych, dziecięcych porażeń mózgowych, niesklasyfikowana ilość przypadków mentalnych, słowem wszystko, co może się przytrafić etiopskiemu społeczeństwu. Wiele przypadków jest nierozpoznawalnych. Wymaga to nakładu dużej ilości personelu medycznego; lekarzy, pielęgniarek i fizjoterapeutów. Na brak zajęcia więc nie mogę narzekać.
Być belfrem
Zaczynając p
racę w Dire Dawa, od początku nastawiałem się mocno na pracę indywidualna z chorymi. W końcu do tego zostałem przygotowany na studiach. Jednak po krótkim czasie naszła mnie refleksja na temat moich wysiłków. Przecież o wiele skutecznej będzie jeśli nauczę kogoś tego co sam potrafię. I tak zacząłem cykl szkoleń z fizjoterapeutami z MoC. Jest ich 8 osób, prawie wszyscy są starsi ode mnie, ale ich wiedza z zakresu rehabilitacji jest naprawdę cieniutka. Pracując z nimi indywidualnie widziałem jakie tragiczne błędy popełniali, nie mając świadomości że nie rzadko robią komuś krzywdę. Musiałem to zmienić: od listopada zaczęliśmy cykl szkoleń, w których to przekazywałem im wiedzę z zakresu postępowania rehabilitacyjnego w różnych jednostkach chorobowych i metod pracy. Największą trudnością z jaką się spotkałem to brak u nich myślenia abstrakcyjnego, kreatywności.
Możliwe że jest to spowodowane tym, że nigdy nie byli motywowani do takiego wykorzystywania swojej wiedzy. Tutaj praca bardziej prezentuje się na zasadzie poleceń. Mają przykazane żeby robić to, to i to i robią, bez względu na zmienne takie jak stan chorego, przypadłość, osiągnięte efekty. Można to porównać do sytuacji osoby zmęczone swoim zawodem, robi wszystko jak leci, bez „niepotrzebnej” refleksji. Ale oczywiście jest to do przeskoczenia: staram się im pokazać rozwiązanie problemu na różne sposoby, tak żeby udowodnić, że priorytetem nie jest działanie ale myślenie w tym co się robi. Stosując różne metody dydaktyczne, takie jak pokazy, ćwiczenia praktyczne, rysunki, aktywności na zajęciach, to wszystko zwiększa prawdopodobieństwo trafienia do głowy z przekazywaną wiedzą. Pracę ułatwia mi również tłumacz. W placówce jest salka do takich zajęć, wyposażona w tablicę i krzesełka więc nie musieliśmy siedzieć pod gołym niebem. I co najdziwniejsze, nie spodziewałem się że tak polubię pracę belfra.
Praca z terapeutami
Zdobytą wiedzę należy utrwalić w praktyce, tak więc zaraz po bloku szkoleniowym rozpoczynam pracę indywidualną z fizjoterapeutami, „ręka w rękę”. Pokazując i zarazem kontrolując ich poczynania. To juz nie jest tak przyjemne jak praca przy tablicy. Trzeba złamać wiele przyzwyczajeń, którymi kierowali się na co dzień. Wymaga to zarówno ode mnie jak i od nich wiele cierpliwości. Jednak atmosfera pracy jest naprawdę świetna, to bardzo zabawni ludzie. Nie trzeba długo z nimi przebywać żeby polubić ich usposobienie.
Wyposażenie placówki
Do placówki wraz z nami, czyli ze mną i moją towarzyszką pracy, Anią, również fizjoterapeutką, przyjechało ok 40 kg sprzętu rehabilitacyjnego. Zabraliśmy ze sobą wyposażenie do tzw. UGUL`a, piłki rehabilitacyjne, terabandy, dyski korekcyjne, osprzęt linowy, słowem wszystko co jest niezbędne do wyposażenia podstawowego stanowiska pracy terapeuty. Na razie sprzęt czeka na wybudowanie nowego skrzydła w placówce, ale juz w lutym prace powinny być skończone. Będzie to dodatkowe miejsce pracy, a tym samym zatrudnienie dla kolejnego pracownika. Wraz z nami również przyjechał do Dire Dawa komputer, który posłuży tutejszemu księgowemu w pracy.
Coś dla Dzieciaków
W ostatnim miesiącu przygotowaliśmy miejsce dla dzieci z MPD do terapii sensorycznej. Mały, ciemny pokoik pomalowaliśmy na żywe kolory, oraz wyposażyliśmy w światełka, oraz magnetofon, tak by dzieciaki z porażeniem mózgowym, podczas rehabilitacji były „atakowane” jak największą ilością bodźców, zarówno wizualnych jak i dźwiękowych. To zwiększa zainteresowanie aktywnością ruchową ze strony chorych a zarazem potęguje skuteczność terapii. Z wykonaniem tego nie mieliśmy większych problemów, pomogli nam w malowaniu i przygotowaniu pokoju pracownicy oraz inni wolontariusze. Myślę że cel został osiągnięty. Mamy jeszcze plany by odnowić pomieszczenie w którym dzieciaczki przebywają na co dzień. Szare, odrapane ściany nie prezentują się dobrze, a trochę kolorów nie zaszkodzi. Dodatkowo w placówce przebywa chory, który zajmował się zawodowo malarstwem. Zgodził się namalować jakieś zwierzaki i postacie kreskówek tak by ubogacić nasze starania, wiec wszystko idzie jak na razie w dobrym kierunku.
Masaż za free
Podczas mojego pobytu, udało mi się nawiązać współpracę z Handicap International. Ufundował on łóżko rehabilitacyjne jako wyposażenie do placówki. Mogliśmy zatem utworzyć miejsce w którym to pracowali inni wolontariusze z pacjentami. Po krótkim instruktażu technik masażu, nowoprzybyli próbowali swych sił jako terapeuci. Chętnych nie brakuje, wciąż przychodzi mnóstwo chorych z problemami pleców, kończyć, kręgosłupa, stawów. Czasem kłócą się o miejsce w kolejce, który ma być pierwszy masowany. Raz nawet doszło do bójki, więc zainteresowanie jest nad wraz duże. W odróżnieniu do Polski, tu pacjenci bardzo mocno wieżą w siłę takich zabiegów. Zdarzają się osoby ze schorzeniami, którym masaż niewiele, albo wcale nie pomoże, a jednak po takim zabiegu wyglądają na pełni sił i energii. Nawet gdy nie miałem czasu na niektórych pacjentów i tylko posmarowałem bolące miejsce wazeliną (co najwyżej może pomóc w suchości skóry), chorzy stawali się szczęśliwsi i jakby zdrowsi. Skuteczne? Podobno efekt placebo, czyli sama wiara chorego w wyzdrowienie sięga 60%!
Ant, ulet, sos, HOP!
To z a
maryjskiego a znaczy: raz, dwa, trzy, HOP! Jedna z komend, jaka pada z ust Ani, podczas zajęć z gimnastyki. Zainicjowała ona przeprowadzanie zajęcia z fitness`u dla osób z zaburzeniami mentalnymi. Tego rodzaju chorych jest tu bardzo dużo. Zazwyczaj dzień spędzają na „odpoczynku”, który wynika z braku zajęcia. Są przy tym przytłumieni, ospali, niektórzy z nich większość czasu spędzają w łóżku, co prowadzi do zależenia i otępienia a w konsekwencji do pogłębienia choroby. Gimnastyka jest dla nich jak najbardziej wskazana; stają się żywsi i bardziej „kontaktowi”, mają chęć do zabawy i zwiększa się przez to ich aktywność. Jest to również forma terapii w przypadkach chorób umysłowych. Na początku, jak opowiada Ania, było dosyć ciężko: nie wiele chętnych, lub też odważnych, uczestniczyło w zajęciach. Ale po czasie przekonali się że jest to świetna zabawa i sposób na spędzanie czasu. Teraz, mała wiata pod którą odbywają się zajęcia jest aż gęsta od ruszających się takt muzyki ciał. Co dziennie o 9.00 rano gdy Ania przychodzi do ich skrzydła witają ją gromkimi brawami. Pomysł doczekał się kontynuacji, gimnastykę będą prowadziły dwie trenerki z MoC. Sprzęt muzyczny również został zakupiony w ramach projektu.
Nasze działania, są wspierane przez polski MSZ, który sfinansował nasz projekt w 90%. Mogliśmy zatem zakupić niezbędny sprzęt, oraz nie martwić się o wyżywienie, kontakt z Polską oraz wszelkie materiały które trzeba było zakupić podczas trwania tej inicjatywy. 10% wkład własny był możliwy dzięki pomocy ze strony hojności naszych parafii oraz wsparcia ze strony organizacji wysyłającej: Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego, za co im serdecznie dziękuję!
Na koniec chciałbym złożyć czytelnikom bloga najserdeczniejsze życzenia zdrowych, spokojnych świąt Bożego Narodzenia, aby ten czas był czasem w którym nie tylko pamiętamy o świątecznej bieganinie, ale również o ludziach ubogich i potrzebujących.
Mateusz