Dziękuję!

Blog rusza od nowa i ja chyba tez od nowa musze ruszyc. Moment ten zblizal sie nieublaganie, a ja jakby zupelnie nie bylam go swiadoma ani przygotowana. No i nadszedl. Dominika wyjechala.
Jeszcze przed wyjazdem do Boliwii wielu osobom mowilam, ze nie wiem jak to bedzie kiedy ona wyjedzie. Zawsze wszyscy z pewnoscia w glowsie odpowiadali: „Spokojnie, wtedy to juz bedziesz na tyle obyta z placowka, przyzwyczajona do ludzi, ze bez problemu sobie poradzisz!”.

Juz tutaj na miejscu czesto slyszalam od siostr i dzieci, ze teraz „zostane sama”. Odpowiadalam im zawsze z przekonaniem, ze nie zostane sama, bo przeciez oni tutaj sa ze mna. Szescdziesiatka dzieci to nie bagatela. Chyba jednak troche mieli racje…

Przyszedl ten moment. Nidy nie wyobrazalam sobie, ze bedzie on taki trudny. Rowniez przed naszym wyjazdem do Boliwii powtarzalam i czulam bardzo mocno, ze chocbym w nie wiem jakie miejsce trafila, nie wiem jakich bym ludzi spotkala, to na pewno bede sie tam czula jak w domu, bo jedzie ze mna Dominika. I tak faktycznie bylo. Razem przyjechalysmy, razem probowalysmy rozryzc te nasza nowa ojczyzne, nasz dom, dzieci, wspolpracownikow, znajomych. Razem poznawalysmy Boliwie i jednoczesnie wchodzilysmy coraz lebiej w siebie nawzajem. I teraz widze, ze niby ta sama nasza ukochana Boliwia zdaje sie byc inna wlasnie przez to, ze jej tu nie ma.

Kiedy Dominika wchodzila przez bramke na lotnisku, dlugo i mocno sie przytulilysmy. Bez ani jedneo slowa.
Bo  w sumie co powiedziec? Przez ostatnie 7 miesiecy bez przerwy bylysmy razem. Wiecej niz w domu z rodzina, bo czlowiek wychodzi do pracy, szkoly, znajomych. A my razem jadlysmy, spalysmy w jednym pokoju, razem pracowaly, razem odpoczywaly, jezdzily na wakacje, zalatwialy rozne formalnosci. Po prostu wszystko bylo razem. Kiedy cos któras z nas zdziwilo, rozbawilo, zastanowilo, zaskoczylo, zainteresowalo, zdenerwowalo, zawsze druga byla obok. Taka atención 24/24, jak ostry dyzur.

Teraz co chwile dzieci mowia, ze tesknia za senorita Dominika, ze chca zskoczyc z rzeki na most (takie wyrazenie smiszne maja), bo Dominika wyjechala, pytaja czy wroci, czy ja tez tesknie. A wieczorem zaczeli sie martwic jak ja teraz bede taka sama spac w pokoju, czy nie bede sie bac i juz zaczeli mi wyszukiwac wolne lozka w swoich pokojach.

Zeby nie zakonczyc zbyt grobowo to wspomne fragment, jaki zobaczylysmy razem kiedys wygrawerowany na tablicy nagrobnej w Tupizie:
„Tu partida no es una ausencia sino un cambio de presencia”, czyli:
„Twoje odejscie nie jest nieobecnoscia, ale zmiana obecnosci”

:)

DZIEKUJE ZA WSZYSTKO!!!

mierzej

PS. Ale wierzczie, ze jak patrze w wielkie oczy Jhoelito, slysze od Jhobany, ze szybciutko zrobi zadanie (a wiem ze przed noca nie skonczy), Alan udaje siostre zakonna, Abel stanowczo odmawia zrobienia zadania, Luisito skarzy na wszystkich wokol, Roxana co chwile przylatuje o cos pytac, a Sheila sie przytula, to wiem, ze za nic w swiecie bym tego nie zamienila!