Stałam dwa metry od Evo!
Evo Morales, presidente de la República, przyjechal do Tupizy!
Tak, nasze male zagubione w gorach miasteczko odwiedzil we wlasnej osobie sam prezydent. Odbylo sie to z okazji przekazania Tupizie sprzetu rolniczego i otwarcia nowego mercado. Na placyku jakieo 200 metrów od naszego domu, przez który dzien w dzien kilkakrotnie przechodzimy odprowadzajac/przyprowadzajac dzieci do i ze szkoly i robiac wszelkie inne wyprawy, ustawiona by3a scena, a naprzeciwko niej grupa ludzi z transparentami popierajacymi pana prezydenta. Wracajac z kosciola, ludzi bylo o wiele wiecej, stala wojskowa orkiestra, a lolnierze kierowali wszystkich przechodzacych bokiem. W tle lecialy z glosnikow piesni wychwalajace ojczyzne, prezydenta i socjalizm: „Viva Bolivia, viva Evo”, „Los cambios aquí y ahora son cambios para manana, tus hijos verán los frutos, Bolivia cambia!” („zmiany dzis i teraz to zmiany na jutro, twoje dzieci zobacza owoce, Boliwia sie zmienia!”). Melodie jak u nas za komuny.
To wlasnie te piesni sklonily mnie do wziecia z domu aparatu i szybkiego powrotu na nasz placyk. Przed wyjsciem zapytalam jeszcze siostry Wilmy co sie dzieje i w odpowiedzi uslyszalam, ze ma przyjechac prezydent. Polecialam szybko, majac nadzieje, ze z moja biala twarza, sporym aparatem, olowkiem i karteczkami w rece nie bede wygladac zbytnio jak amerykanska dziennikarka. Ale nic z tych rzeczy, nie bylo zadnych problemow.
Stanelam razem z ludzmi, ktorych nie bylo az tak wiele, wiec mialam swietny widok z pierwszego rzedu, od strony z ktorej Evo mial nadjechac. Kiedy pojawil sie samochod ludzie zaczeli za nim biec, krzyczez „Evo, Evo, ju? przyjechal, to jest Evo!”. I w tym momencie wlaonie stalam 2 metry od niego, Wysiadl z samochodu i skierowal sie w strone sceny, obsypany wczesniej kolorowym konfetti. Ludzie z transparentami ustawili sie na widoku, powiewa3y niebiesko-czarno-biale choragiewki MASu (Movimiento al Socialismo – Ruch na rzecz Socjalizmu, partia Evo Moralesa, stratujaca w zblizajacych sie wyborach) i tradycyjne flagi panstwa inkaskiego, tzw. Whipala w wielokolorowa kratke. Mowi sie, ze jesli wygra, to w Boliwii wiele mo?e sie zmienic, na niekorzysc wlasnosci prywatnej i Kosciola). Jedna babcia po tym ,jak Evo wysiadla z samochodu , tlum sie rzucila w jego strone, po czym skierowa swoje kroki w strone sceny, odeszla nieco zrezygnowana mruczac pod nosem: „por lo menos He visto la mitad de su cara…” – „przynajmniej widzialam polowe jego twarzy…”.
Na poczatek odspiewany zostal hymn panstwowy, nastepnie mialo miejsce przemówienie pani burmistrz Tupizy, która zostala glosno wygwizdana przez zgromadzonych ludzi. Kolejnym elementem by3o odspiewanie hymnu Tupizy (mnie zachwycil maly chlopczyk wygladajacy spomiedzy nog rowno ustawionych powaznych zolnierzy).
Nastepnie wystapil prefekt calego departamentu Potosí, wychwalajac dotychczasowe dzialania prezydenta, i zachecajac do dalszego poparcia dla Evo: „Dzieki Bogu mamy naszego towarzysza Evo Moralesa”. Podkreslal, ze teraz w Boliwii jest praca i sa wysilki na rzecz lepszej przyszosci, a poprzedni prezydent nazywal obecna ekipe terrorystami.
Co ciekawe, po kazdym wystapieniu wychodzila na mownice starsza pani w tradycyjnym stroju, mowiac kilka zdan w jezyku quechua, prawdopodobnie krotko streszczajac wypowiedz poprzednika.
I oczywiscie regularne okrzyki w quechua: „Hayaya Tupiza! Hayaya Bolivia! Hayaya nuestro presidente Evo Morales!” („Niech zyje…”).
No i nadszedl oczekiwany przez wszystkich moment: prawie polgodzinne przemowienie prezydenta Evo Moralesa, na miare peerelowskich dygnitarzy. Tuz przed jedna ze starszych pan rzek3a do drugiej: „Clemencia, jak bedzie mowil, to podnies transparent wyzej, tak, zeby widzial”.
A Evo caly czas mial we wlosach resztki kolorowego konfetti, jakim zostal obrzucony po wyjsciu z samochodu.
Przemowienie zaczelo sie od slow przeprosin za spoznienie i za nieobecnosc podczas obchodow rocznicy prowincji Sud Chichas. Nastepnie jak na ojca narodu przystalo zwrocil obecnym uwage na to, ze powinna wsrod nich panowac „cultura de respeto” – „kultura szacunku”, i ze nie powinni gwizdac podczas przemowienia pani burmistrz, tym bardziej, ze jest ona jednym z 4 najlepszych sposrod 35 burmistrzow w departamencie Potosí. Evo stwierdzil: „A mí me molesta la gente que molesta” – “Przeszkadzaja mi ludzie, ktorzy przeszkadzaja”. Ktos niedaleko mnie w tym momencie krzyknal „Ale nic sie nie robi!”.
Ojciec narodu caly czas zwracal sie do zebranych „bracia i siostry”.
Us3yszelismy dalej, ze niemoznosc wprowadzenia zmian wynika z winy senatu, bo gdy ekipa Evo stworzyla dobry projekt to senat zwleka z jego wprowadzeniem nie miesiace, a lata. Potem byla mowa o koniecznosci budowy drog i lotnisk miedzynarodowych.
I na koniec zwrocil zebranym uwage, ze nie powinni przychodzic na te uroczystosc z flagami jakiejkolwiek partii politycznej, bo to nie wiec wyborczy, tylko uroczystosc przekazania sprzetu Tupizie. A sprzet jest przekazany w ramach programu: „BOLIVIA CAMBIA, EVO CUMPLE” – „Boliwia sie zmienia, Evo spelnia”, ktore jest haslem jego i ekipy.
Po zakonczeniu jego przemówienia zolnierze odspiewali „Salve, o Patria” (fajnie szeroko otwierali usta:)), a potem Evo przeszedl kawalek dalej, zeby oficjalnie przekazac pani burmistrz traktor tudziez koparke. Wspial sie na te maszyne, jakis pan pokazal mu jak sie ja obsluguje i ku radosci wszystkich zebranych podnios3 i opusci3 wielka lopate.
W koncu wsiadl do samochodu, przy okrzykach „Evo, Evo!” i pojechal otworzyc oficjalnie nowowybudowane mercado La Paz. A ludzie za nim. Zabawnie wygladaly zwlaszcza starsze panie z tradycyjnymi warkoczami, krotkimi spodniczkami i tobolami z kocow biegnace za swoim przywodca. A ja za nimi:). Niestety, po dotarciu na miejsce wejscie na mercado byo zamkniete, a niedlugo pozniej, o 14.05 jakas pani poinformowa3a przez mikrofon, ze prezydent juz odjechal. Ktos napredce wyrwal jej mikrofon i zdazyl don krzyknac „Abajo la alcaldesa!” („precz z pania burmistrz”), ktos inny stwierdzil,ze to jakas farsa: „es una burla!”.
Tak wiec mialam mozliwosc zobaczyc i uslyszec z bliska kontrowersyjnego prezydenta Boliwii. Heh, oby tylko w grudniowych wyborach przestal nim byc, dla dobra Boliwii…
mierzej