Kiedyś trzeba zacząć

„A beginning is the time for taking the most delicate care that the balances are correct” *

Pewnie za jakiś czas będę mógł pomyśleć, że tych startów było wiele, a niektóre z nich dość dawno temu: pierwsza myśl o wyjeździe na misję, pierwsza wizyta na Tynieckiej, pierwsza deklaracja “chcę jechać”, pierwszy start samolotu, pierwszy krok w Zambii itd. Ale w ostatnią niedzielę chyba pierwszy raz tak silnie poczułem, że się coś zaczyna.

Im bardziej zbliżaliśmy się do naszego rozesłania (swoją drogą, “rozesłanie” – piękne słowo!), tym bardziej umykało nam ono w czasie i przestrzeni, jakby krył się za tym głęboko zakonspirowany mechanizm, którego zawiłości nam, niewtajemniczonym, nie dane było rozgyźć. Kraków, Częstochowa, Szczyrk, Polana Chochołowska – te miejsca kolejno miały gościć wspaniałą uroczystość. Nie zrażeni tym w ogóle czekaliśmy cierpliwie, wiedząc dobrze, że “częste zmiany decyzji świadczą o ciągłości dowodzenia”. I rzeczywiście! Celem zaskoczenia przeciwnika, w wyniku ostatecznej decyzji spotkaliśmy się… gdzie? W Witowie.

Osobiście bardzo się ucieszyłem, bo czuję się z tym miejscem głębiej związany, choć od niedawna. Zresztą chyba nie ja jeden.
Jak było? Tego dokładnie nie umiem opisać, ale pamiętam, że rozglądałem się uważnie po okolicy, czując nagle bardzosilną potrzebę dokładnego zapamiętania całej sceny i jej otoczenia – bezchmurnego nieba, rosnących wokół świerków i jesionów, przelatujących ptaków, łat śniegu na grzbietach Tatr i ruszanych wiatrem traw na nieodległym Ostryszu. Pamiętam też, że nigdy tak pięknie nie brzmiały w moich uszach wypowiadane na głos nasze imiona wraz z nazwami krajów, do których pojedziemy. I dawno się tak dobrze nie czułem, stojąc z Wami, kochani, ramię w ramię.

Poczułem też, że to, w czym biorę udział jest jak dobrze naoliwiona maszyna, która już jest w ruchu i prze do przodu – z takim impetem, że nie zatrzymałbym jej już, choćbym chciał. I że moje przejmowanie się różnymi szczegółami jest tutaj chyba najmniej ważne, bo choć wiele rzeczy zupełnie nie jest i nie będzie w mojej mocy, to o działanie całej tej maszyny i o ten delikatny balans jej części już Ktoś inny się troszczy.

A zatem – coś się zaczęło.