Moje dzieci
Jak już wcześniej wspomniałam, trzy tygodnie temu zaczęłam być “matką” trójki dzieci, z których każde pochodzi z absolutnie innej planety. Jedyne co je łączy to fakt, że są dziećmi i potrzeba je z miłością wychowywać. Uczę się tego powoli… Są ze mną 24h na dobę przez pięć dni w tygodniu. W piątek rodziny zabierają je na weekend do domu. Dlaczego je tu oddają? Głównie ze względów materialnych. Ich rodziny są niepełne, samotne matki nie radzą sobie z pracą i wychowaniem jednocześnie, nie mają nikogo kto by się zajął dziećmi. Stąd wzięła się pod moją opieką trójka urwisów. O każdym z nich znajdziecie “małe co nieco” pod zdjęciami.
Angelina
Angelina, niecałe 4 lata, bardzo kocha swoją mamę, ojca woli nie wspominać, jak mówi – wyjechał do Armenii. Mądra, spokojna, kochana dziewczynka, która niestety psuje się naśladując inne dzieci. Z początku dużo płakała – kiedy ją przyprowadzali, a potem kiedy wychodziłam gdzieś bez niej, choćby na minutkę. Teraz już przywykła i nawet się rozgadała, a to znak że czuje się tu dobrze!:)
Artur
Artur, 3 lata, jego ojciec jest Rosjaninem, a matka Peruwianką. Jak to stwierdził Darek – dzięki niemu dowiedzieliśmy się co oznacza “południowa krew”:). Żywy temperament to przy Arturze bardzo mało powiedziane. Pomimo, że jest najmłodszy spośród przedszkolaków najczęściej słyszę krzyk któregoś rozpłakanego dzieciaka “bo Artur go uderzył”:). Mimo to go uwielbiam. Skruszona mina kiedy coś przeskrobie i niesamowicie roześmiane oczy kiedy się z czegoś cieszy urzekły mnie na maksa.
Jana
Jana, 6 lat, jej mama ostatnio wylądowała w szpitalu, o ojcu nigdy nie wspomina. Mimo, że jest najstarsza, zdecydowanie widać u niej najsłabsze wychowanie, daje tym samym zły przykład młodszym i póki co sprawia mi najwięcej kłopotu. U Jany, najbardziej ze wszystkich, przebija potrzeba miłości – być może dostała jej w życiu najmniej i pewnie z tego wynikają te problemy… Pochodzi z najuboższej rodziny spośród “moich” dzieci, nie tylko pod względem materialnym.
Poza tym, od poniedziałku do piątku funkcjonuje u nas przedszkole, do którego przychodzi w ciągu dnia do kilkunastu dzieci. Także część z nich pochodzi z rozbitych, ubogich rodzin. Ci, których na to stać, płacą za przedszkole standardową opłatę, za co między innymi opłacana jest druga wychowawczyni, Nastja. Ale o przedszkolu innym razem, bo to zupełni inna bajka:).
As.
Moskwa, Rosja