Peru: Ile z dziecka jest w dorosłym?

Choć jeszcze nie dojechałyśmy na naszą docelową placówkę misyjną w San Lorenzo, poznałyśmy już kilku mieszkańców tej miejscowości, a także innych miast i wiosek położonych w największym regionie Peru – dżungli. Dom Księdza Bosko w Limie, gdzie obecnie przebywamy, wychowuje i daje możliwość wykształcenia społecznie zagrożonym chłopcom z całego kraju.

Od kilku tygodni staramy się przystosować do ustalonego w domu rytmu dnia: pobudki o szóstej rano, wspólnej modlitwy, śniadania w jadalni przy okrągłych stołach, przedpołudniowego czasu nauki i przygotowań do szkoły, zabaw na patio w przerwie, różnych zajęć domowych, do których każdy jest odpowiednio przypisany, poobiednich gier i zabaw na boisku przylegającym do domu, długo oczekiwanego przez wszystkich podwieczorku, wyjścia i radosnego powrotu chłopców ze szkoły, wieczornej modlitwy i rachunku sumienia po kolacji, po której chłopcy jeszcze sprzątają części wspólne domu i idą spać.

Wakacje i weekendy rządzą się swoimi prawami i odmiennym harmonogramem. Jest więcej prac w domu, ale też jest czas na rozgrywki sportowe i wycieczki. Wspólne spacery po zabytkowej części Limy podczas krótkiej przerwy wakacyjnej w lipcu były świetną okazją do lepszego poznania chłopców. Jedni czuli się na zatłoczonych chodnikach i ruchliwych ulicach miasta bardzo swobodnie, inni rozglądali się na wszystkie strony i zatrzymywali co chwilę w niemniejszym zachwycie niż my same. Z przejęciem czytali wszystkie uliczne reklamy i dopytywali, czy w Polsce mieszkamy w domach podobnych do tych mijanych. To chłopcy mieszkający w Limie od niedawna, którzy przybyli z odległych wiosek kultywujących swoje tradycje plemienne. I choć niektórzy osiągnęli już pełnoletność, ich zachwyt nad światem, ciekawość, chęć poznawania i radość z każdej nowej umiejętności nasuwają skojarzenia z dziecięcą spontanicznością.

A jacy powinniśmy być my – dorośli chrześcijanie? Czy nie właśnie jak dzieci  – pełne prostoty, otwartości i beztroski opartej na całkowitym zaufaniu Panu? Czasem trzeba przemierzyć tysiące kilometrów, aby obraz dorosłego człowieka o dziecięco szczerych oczach uświadomił nam tę ewangeliczną prawdę: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, nie wejdzie do niego (Mk10,15).