Wszystkich Świętych w Boliwii

Po 3 miesiącach w Tupizie myślałam, że już nic mnie nie będzie wiecej zadziwiać. Codzienność i sposób życia mieszkańców stały się już dla mnie powszechne. Liczne defilady z powodu każdej najmniejszej okazji. Jedzenie na ulicy, mieszkanie w glinianych domkach porozrzucanych po górskich wzgórzach i pagórkach….
I właśnie gdy już się z tym wszystkim oswoiłam i przyjęłam za zwyczajne i normalne nastąpił Dzień Wszystkich Świętych, którym Boliwia zaskoczyła mnie po raz kolejny.

No więc cóż takiego zobaczyłam??

Już dzień przed zaczęły mnie ciekawić przepyszne ciasteczka sprzedawane na targach w ogromnych ilościach, a także smaczne rozmaitości robione i pieczone w naszym Hogarze. Na pytanie dla kogo te ciasteczka usłyszałam krótką odpowiedź ,,Dla zmarłych”.

Sprawa rozjaśniła się dopiero na drugi dzień, kiedy o zmierzchu wyruszyliśmy z dziećmi w kilkuosobowych grupach na miasto szukając otwartych domów z czarną kokardką, oczekujących naszej modlitwy za zmarłych. W każdym z nich znajdował się udekorowany stół ze zdjęciami zmarłych oraz pełen łąkoci i przysmaków, zaczynając od ciast, obiadów, owoców i przetworów kończąc na piwie, rumie i papierosach. Otóż chodzi o to, że w ten jeden szczególny dzień zmarli mogą przyjść do domów gdzie mieszkali i zjeść swoje ulubione potrawy. Szczerze mówiąc pierwsze modlitwy przychodziły mi z trudnością, bo modlić się patrząc na jedzenie wydawało mi się śmieszne. Jednak w jednym z kolejnych domów doceniłam, że w gruncie rzeczy jest przepiękne jak bardzo Boliwijczycy szanują i pamiętają o zmarłych.
A wracając do ciasteczek…..
W ramach podziękowania za modlitwę rozdawane są ciasteczka :) :)
Także do Hogaru wróciliśmy wszyscy z workami pełnymi smacznych wypieków

Sylwia Ek
Tupiza, Boliwia