Eden w „Raju”

Eden to imię chłopca, który od 3 miesięcy uczęszcza na oratorium i który dzieli los wielu jego rówieśników w tym kraju.

Jego imię to chyba jedyna piękna rzecz w jego życiu, chociaż 3 miesiące temu przydarzyła mu się kolejna wspaniała rzecz. Trafił do „raju”. Ale o tym za chwilę.

Najpierw trochę o odwadze. Kiedy zacząłem na prawdę wierzyć w Boga dowiedziałem się czym tak na prawdę jest odwaga i że to nie przymiot dostępny dla tych, którzy wskoczyli ratować do wody kogoś tonącego bo to odruch naturalny większości z nas. Dowiedziałem się, że odważnym, może być każdy, ale to wcale nie jednorazowy akt, ale ciężka praca i trudne decyzje. Czym zatem jest odwaga?

Niech za przykład posłuży cicha bohaterka tego wszystkiego. Przyszywana babcia Edena, pani Liwia, która przygarnęła go do siebie, chociaż sama ledwo łączy koniec z końcem to nakarmiła go i wychowuje, to się nazywa odwaga, w podeszłym wieku wziąć się za coś takiego. Przygarnąć takie dziecko to nie lada odpowiedzialność.

Pani Liwia jak większość naszych sąsiadów mieszka w domku z maty trzcinowej i nie ma zbyt wiele. Przez wszystkie lata swojego życia dorobiła się tego, że ma gdzie mieszkać i co jeść i może podzielić się tym jedzeniem z kimś innym. To jest ten nowy „raj” Edena. Które z Polskich dzieci chciałoby trafić do takiego raju? Jednak Eden nie jest polskim dzieckiem i dla niego takie życie to raj.
Wróćmy jednak do jego wcześniejszego życia. Większość jego egzystencji na tym świecie to tragedia. Napiszę w skrócie. Eden ma 11 lat i od niemowlęcia jego życie wyglądało następująco: Pijaństwo rodziców(a i jego też nie omieszkali czasem poczęstować), oglądania scen, kiedy matka była bita, a potem biła jego, głód i telewizor (to jedyna chyba „wartościowa” rzecz, której dorobili się jego „rodzice”).

Najważniejszym zajęciem Edena było oglądanie telewizji z przerwami na bicie i poszukiwanie jedzenia. Czego nauczył się Eden przez te lata. Mówi nie wyraźnie i jest analfabetą. Jego matka miała już 4 partnerów życiowych i dorobiła się z nimi 7 dzieci, a prawdziwy ojciec Edena siedzi w więzieniu. Co Eden mówi o „tatusiu”. A no, że go kiedyś zabije!

Przed dwoma tygodniami Pani Liwia poprosiła nas czybyśmy mogli jej pomóc uczyć go bo jej jest ciężko. Zastanawialiśmy się chwilę, ale tak na prawdę nie było się nad czym zastanawiać. Przecież po to tu jesteśmy. Więc od tygodnia uczymy go czytać, liczyć, pisać i pokazujemy mu, że oprócz jego „ojca” jest inny Ojciec, który go kocha.

Wierzcie lub nie, ale Eden to rozumie! I chociaż jest zacofany pod każdym względem. Nie jest to dziecko głupie tylko po prostu zaniedbane do granic możliwości. Cieszy go łączenie kropeczek z rysunkami, malowanie prostych rysunków, układa układanki razem z Martynką, ogląda karty do nauki z ptaszkami i dowiaduje się dlaczego Bóg stworzył człowieka.

Musi w przyśpieszonym tempie przejść kilka lat straty, ale z tego co widać idzie mu nieźle. To chyba też zasługa tego, że widzi, iż pierwszy raz w życiu ktoś go chwali i czasem patrzy z niedowierzaniem czy na prawdę zrobił to dobrze, czy aby nie kłamiemy. Cóż to chyba tyle o Edenowym raju.