Takie tam…

Jako, że obecnie czas stanął dla nas trochę w miejscu i wszystko idzie spokojnie, powoli, po Peruwiańsku swoim torem postanowiłem napisać co dzieje się w tym ospałym kraju. Po pierwsze deszcz padał już 3 razy w ostatnim czasie, znaczy kropiło, ale ludzie zaczęli się ubierać jak u nas w zimie :)

Oratorium rozwija się coraz fajniej. Dzięki wprowadzeniu jasnego i prostego regulaminu oraz bosków(specjalnych banknotów rozdawanych tylko tym, którzy się nie spóźnią, za które co jakiś czas będzie można nabywać ubrania, zabawki, ciastka, które przychodzą w kontenerach z Kanady) udało nam się zapanować nad spóźnieniami. Klub matki także idzie do przodu. Kupiliśmy w końcu maszynę do szycia, ale nieszczęsny wypadek sprawił, że jak ksiądz Andrzej ją przywoził(trzeba zaznaczyć, że ksiądz jeździ dosyć OSTRO!) po drodze wypadła szufladka, w której był pedał i kable(dobrze, że z paki nie spadła cała maszyna ;) więc musimy się wybrać do Arequipy żeby zakupić kable i nowy pedał.  Jako, że od czasu do czasu tęskni nam się za polskim jedzeniem i wspominaliśmy grzyby. Pan Bóg przygotował dla nas niespodziankę. Otóż na nowo zasadzonej przez nas łące, którą przygotowujemy pod plac zabaw i boisko do siatkówki.
Wyrosły pieczarki! Nigdzie ich tu nie widzieliśmy bo niby skąd na pustyni pieczarki, a u nas rosną. No więc wcinamy grzybki codziennie!

Co tydzień prowadzę spotkania przy parafi. Na katechezy ugruntowujące w wierze i przygotowujące do ewangelizacji przychodzi zawsze około 30 młodych osób.

W końcu wszyscy chłopcy z internatu wrócili z wakacji i zaczynamy budować z nimi relację gdyż w końcu, można powiedzieć, że nasz język stał się komunikatwyny w dobrym stopniu. Niestety ciężko nam się przebić do nich gdyż trochę się nie lubią między sobą i cały czas staramy się, aby zdobyć ich zaufanie żeby bardziej się otworzyli przed nami i dogadali między sobą. Szkoda, że nie da się naprawić ludzkiego życia w 6 miesięcy :( W każdym razie walczymy dalej, aby także otorzyli się bardziej na Pana Boga.

Alicja przychodzi od czasu do czasu do Martynki i ładnie się bawią. Jest trochę niezdyscyplinowana, ale uczy się szybko zatem za każdym razem słucha się coraz bardziej.

To tyle w zanadrzu mamy już kilka nowych pomysłów i planów w do wykonania, ale o tym dopiero jak uda nam się dograć wszystkie sprawy, a wiecie dobrze, że to nie łatwe zadanie w Peru.