Ze szkolnego zeszytu

Nasze dzieciaki już na wakacjach, jednak temat szkoły jest wciąż aktualny. Niektórzy wychowankowie biorą udział w „wakacjach użytecznych”, żeby poprawić oceny albo dostać się do lepszej szkoły. Drudzy, z niecierpliwością i wielką nadzieją, że nie będą musieli powtarzać roku, czekają na swoje świadectwa. A jeszcze inni, leżąc do góry brzuchem i oglądając same dwudziestki (20 – najlepsza ocena) w dzienniczku, mogą sobie powiedzieć „dobra robota”!

Rozróżnienie w poziomie inteligencji, zaangażowaniu i „sprycie szkolnym” w Casa Don Bosco jest bardzo duże. Są chłopcy, którzy po przetłumaczeniu słówek i dwukrotnym przećwiczeniu wymowy, potrafią w 10 minut zapamiętać około 15-20 nowych słówek po angielsku. Jonathan na przykład zasady gramatyczne i słownictwo angielskie zna mniej więcej, ale ćwiczenia na czuja wypełnia niemal bezbłędnie. Zdarzają się także przypadki nad wyraz oporne na języki. Przez pół roku powtarzana fraza przywitania i przedstawienia się nie zapadła w pamięć głęboką niektórych uczniów.

Uczenie się z chłopcami kończyło się często płaczem, tym spowodowanym śmiechem, a czasem złością. Tak było w przypadku Javiera, którego najczęściej można było zobaczyć z farbami, klejem, nożyczkami. Na samo wspomnienie, że będziemy dzisiaj tworzyć coś z masy solnej, rogal pojawiał się na jego twarzy. To go nagrodziliśmy za najlepszego uczestnika zajęć artystycznych. Jednak gdy siadał do metamatyki, markotniał. Liczbowe gimnastykowanie się z nieugiętym nauczycielem Tomkiem kończyło się przybijaniem piątki ze szczęścia lub płaczem, że czegoś nie może zrozumieć.

Ja uwielbiałam uczyć się z Antonim (12 lat). Uczeń dość przeciętny, ale komik pierwszorzędny. Pewnego dnia, wróciwszy ze szkoły, od progu krzyczy do mnie:” Justyna, mam dla Ciebie dwie wiadomości, jedna dobra, druga zła. Najpierw dobra. Dostałem dzisiaj 20 z matmy.” „Super, gratulacje. A ta zła?” Tu pojawiły się chochliki w oczach. „Ta zła to taka, że przed chwilą dałaś się nabrać na mój dowcip.” I tu rozległ się śmiech na całej sali.

W Peru obok szkół państwowych istnieje też wiele prywatnych. Te drugie mają większy prestiż, lepszy poziom nauczania, kadrę nauczycielską bardziej ambitną i uczciwą. Np. prywatna Szkoła Salezjańska jest jedną z najlepszych w Arequipie i okolicy. Najlepsi wychowankowie naszego domu do niej uczęszczają. Większość jednak musi zadowolić się edukacją w placówkach państwowych. Czasami dzieją się tam takie historie, które w Europie już raczej nie mają miejsca. Chodzi tu przede wszystkim o korupcję. Przykre jest, że już najmłodsze dzieci uczone są, że kupić sobie można nie tylko mundurek, ale też świadectwo szkolne. Mieliśmy taki przypadek z kilkoma chłopcami z domu, którzy byli zagrożeni. Najpierw od pani z angielskiego dowiedzieli się, że za 30 Soli mogą bez problemu zdać, a następnie od innej nauczycielki, że jeśli jutro przyniosą materiał na zasłonki, to dostaną odpowiednią ocenę. Korupcja sięga nawet fotela dyrektora. Za białą tablicę można uzyskać przepustkę do następnej klasy. Zastanawiające jest, skąd biorą się takie pomysły. Czy zarobki są tak niskie, czy może to kwestia przyzwyczajenia? A może jedno i drugie. Przeciętny nauczyciel zarabia ok. 1 200 Soli (ok 1 200 zł), utrzymanie jest tu tańsze niż w Polsce.

Ale wróćmy jeszcze na chwilę do naszego domu. Chłopcy oprócz matematyki czy biologii nauczyli się jeszcze jednej umiejętności. Co wieczór i ranek sprawdzaliśmy chłopcom, czy mieli odrobione lekcje. Jeśli tak, to podpisywaliśmy ich dzienniczki. Jeśli czegoś brakowało albo ktoś przychodził dopiero po śniadaniu, to nie podpisywaliśmy. Co począć w takiej sytuacji? Chwytano wtedy lupę, papier i długopis. Najpierw rozszyfrowywano te polskie literki, a potem 10, 20, 30 razy trzeba było ćwiczyć. Niektórych od razu sprowadziliśmy do parteru za takie wybryki. Zwłaszcza w dzienniczkach młodszych widać było od razu fałszywy podpis, ale starsi… Nie do rozpoznania. Dwóch dopiero po zakończeniu roku się przyznało, że połowa to podróbki. „Wiesz Justyna, twój to trudno podrobić, tak zawijasz, ale Tomka bez problemu po dwóch dniach rozpracowałem.” Karmię się tylko nadzieją, że tą naukę wykorzystają w przyszłości w zacnych celach.