Słów mi brak

Jestesmy w Ameryce!!! Ale po kolei… w niedziele okolo 20 wyladowalsmy na lotnisku w Buenos Aires, Kasia od razu poczula sie jak w domu, ja caly czas powoli sie przyzwyczajam do tej Ameryki, choc moje pierwsze wrazenie bylo lepsze niz sie spodziewalam, rozumiem wszystkie napisy na ulicach, co juz sprawia, ze nie czuje sie tak obco. Na lotnisku ludzie od kontroli w maseczkach na twarzach – swiñska grypa? ;p, ale najlepsze jest to, ze jak odejda od okienek to juz owe maseczki sciagaja:). Odebrali nas pañstwo Konopka, którzy sa polakami mieszkajacymi w Argentynie i zabrali nas do swojego domu. Tam w oczekiwaniu na kolacje sluchaolysmy z ogromnym zaciekawieniem opowieœci pana Józefa. Pan Józef wyemigrowal ze swoja mama do Argentyny na poczatku lat 50-tych, najpierw uciekli do Szwecji, a potem jacys krewni sciagneli ich tutaj. Pani Ania urodzila sie juz w Argentynie, ale pochodzi z polskiej rodziny i choc nigdy w Polsce nie byla, swietnie po polsku mówi. Kolacja byla przepyszna, a pan Józef nawet winko na ta okolicznosc otworzyl,potem wreszcie moglysmy sie wyspac! Nie bylo czasu zobaczyc centrum Buenos, ale to nic… Profity byly inne, fajnie bylo zobaczyc prowincje i poznac blizej i posluchac, o slynnej polskiej emigracji w Argentynie. Dla historyka cenne doswiadczenie ; ).

A potem juz tylko Boliwia!!! Na lotnisku w Santa Cruz, to juz maseczki mieli wszyscy. W Cochabamba odebraly nas dwie siostrzyczki boliwijskie u których mamy spedzic kilka dni. Siostry prowadza tu duza szkole, w której pracuje ponad 100 swieckich nauczycieli. Zaskoczylo mnie bardzo, jak siostra zaczela opowiadac, ze napis przed szkola zostal pobazgrany prawdopodobnie nie przez zwyklych chuliganów, ale kogos z ramienia rzadu, którego polityka jest kosciolowi dosc nieprzychylna i moze dojsc nawet do jakis konfiskat dóbr koœcielnych (w kraju, gdzie oficjalnie jest 98% katolików!!). Zreszta o polityce i napisach na murach, których wszêdzie pewno napiszê jeszcze kiedys

Jak wygladaja tu kantory i myjnie samochodowe o wysokim standardzie, to juz zobaczycie sami na zdjêciach : ) Zaskoczyla nas natomiast temperatura! Jest cieplo! zeby nie powiedziec goraco! Choc ludzie chodza w swetrach… Ale spokojnie, sielanka ta niebawem siê skoñczy…

Po powrocie z porannej wyprawy do ogrodu botanicznego czekal na nas obiad. Mialysmy ochotê juz spróbowac boliwijskich przysmaków a tu w wazie… rosól z niby makaronem! Biorac dokladkê tego iscie boliwijskiego dania, mówiê smiejac siê do Kaski, ze pewnie za chwilê wjada schabowe… mówisz – masz! Jak na zawolanie zjawia siê siostra z talerzem kotletów, ziemniaków i kalafiora z buleczk¹! Widac siostry znajac trochê polskie przyzwyczajenia nie chcialy nadmiernie narazac naszej flory bakteryjnej!

Poza obsluga lotniska równiez w miescie spotkac mozna (choc nielicznych) maniaków chodzacych w maseczkach na twarzach, nawet na jednej z wystaw manekin ubrany w modne szmatki mial maseczkê. A wszêdzie tu pelno babuszek w kolorowych spódnicach, warkoczach i kapelusikach – urocze : ).

Dzis rano przyjechaly siostry z Tupizy i zapewne na dniach udamy siê do domu! : )